Ostatnie dni do świąt. Paskudna sprawa. Kalendarz nafaszerowany wydarzeniami pękł niczym smok wawelski i teraz już naprawdę NIE MAM CZASU!!! Zlot kierowców na drogach trwa. Korki wszędzie. Jak już człowiek dotrze na sofę, to chciałby niczym Kubuś Puchatek oddać się trochę nicnierobieniu, wziąć do ręki pilota i oddać się relaksującemu przełączaniu kanałów. Dziecko na zajęciach ugniata plastelinę, a ja zatapiam się w błogostanie wciskania gumowych klawiszy pilota od telewizora. Poza tym ciemno, zimno. Chyba wystarczy argumentów, żeby nie wychodzić z domu, prawda?
A tu trzask-prask, jak na złość, odzywa się we mnie Sumienie. Bezczelnie staje pomiędzy mną a szklanym ekranem. Wybałusza na mnie swoje pełne pretensji ślepia, a w każdym widzę odbicie słowa „Spowiedź”. „Precz z moich oczu!” przemawiam odważnie słowami naszego wieszcza, ale ono niczym zjawa dziadowa nie słucha i jeszcze mocniej dobija się do mnie. No więc z lekką irytacją wstaję z tej sofy, obiecuję pilotowi, że zaraz do niego wrócę i wychodzę na zewnątrz.
Wcale nie jest tak zimno, nawet orzeźwiająco i przyjemnie, ale staram się nie dać po sobie poznać , że mi dobrze. Przecież NIE MAM CZASU, nawet już kalendarza nie mam!
Idę, para z ust wyprzedza mnie o krok.
Jestem. Rozglądam się. Pocieszający widok tłumu. Och! Sumienie nie tylko mnie dzisiaj nęka.
Załatwię to raz, dwa, bo NIE MAM CZASU na takie imprezy. Co to Sumienie sobie myśli! Ja się akurat przed świętami nie nudzę i nie potrzebuję chodzić do księdza na gaduchy przez kratkę.
Klękam. Zaczynam się modlić mając w pamięci słowa matki: „Pamiętaj! – mówiła. – Przed spowiedzią trzeba z Duchem Świętym porozmawiać, Maryję przywitać, Jezusa o pokój w sercu poprosić.”
No to się modlę. Modlę…modlę…
I nagle… Jakoś tak dziwnie… Nie wiem, co to jest…
Oddycham spokojnie. Czuję w środku pokój.
A potem ciepło…
Jakby CZAS stanął w miejscu.
MAM CZAS…
MAM GO…
Spowiedź. Moja kolej.
Wracam do ławki i wcale nie chce mi się opuszczać tego cichego miejsca.
Wychodzę. Świat wokół jakby taki odmalowany…
Idę wolno, patrzę w niebo, bo…
MAM CZAS…
MAM GO!
Oto jaki prezent podarował mi Bóg na święta 🙂