Zdrowaś Maryjo, łaski pełna… byłaś w ciąży, kiedy wybrałaś się w bardzo długą podróż w góry, do św. Elżbiety. Nie było Ci łatwo. Nie jechałaś luksusowym samochodem z klimatyzacją, nie miałaś przy boku nikogo, kto mógłby Ci pomóc. A jednak podjęłaś tę długą, wyczerpującą dla kobiety w ciąży podróż do swojej krewnej, by podzielić się dobrą wiadomością. Czy miałaś mniej pracy niż ja? Czy czas biegł wolniej? Nie. Też miałaś wiele obowiązków, życie nie było ani bezpieczniejsze, ani łatwiejsze, a czas biegł tak samo jak teraz…
A Ty byłaś szczęśliwa…
bo Bóg był u Ciebie na pierwszym miejscu, na drugim zaś miłość do bliźniego. Wiedziałaś, że Bogu wcale nie zależy na karierze zawodowej, na pomnażaniu dobytku, na tym abyś miała wpływy i władzę.
Bogu od początku zależało i zależy nadal przede wszystkim na miłości – abyśmy kochali Jego i szanowali siebie nawzajem. Abyśmy walczyli o swoje niebo i dzielili się „jego radością z innymi już tu, na ziemi” (D. Michalski SJ „Przestań biec! Zacznij żyć.”). „Nikt nie idzie, [przecież], do nieba sam i w oderwaniu od innych (Thomas Merton OCSO).
„Na sądzie ostatecznym będziemy sądzeni z miłości do drugiego człowieka.”
(fragm. kazania 16 i 20.09.2020 r. ks. proboszcz K. Andrzejewski)
Dlatego właśnie warto wybrać się w bardzo długą, niewygodną podróż, żeby odwiedzić swoich krewnych. Warto zostawić na chwilę pracę, pomnażanie dobytku i spotkać się z bratem, siostrą, chwilę porozmawiać. Warto wybaczyć mężowi/żonie. Warto zadzwonić i zapytać co słychać u swojego syna, córki. Warto uśmiechnąć się do sąsiada mówiąc „dzień dobry” czy przekazując sobie znak pokoju podczas mszy. Pewnie, że to nie jest łatwe, bo trzeba pokonać swoje negatywne myślenie o drugim człowieku, zapomnieć urazy, przyznać się do błędu czy pychy przed innymi, samym sobą, ale i na to Pan Bóg daje nam sposób: modlitwę.
To właśnie modlitwa dawała Maryi i Jezusowi niezwykłą siłę do mierzenia się z przeciwnościami. Warunkiem tego, aby modlitwa była pełna jest zbudowanie relacji z Bogiem. Bliską relację z Bogiem budujemy, idąc za słowami psalmu i głosząc Ewangelię, odważnie wyznając naszą wiarę, wielbiąc Boga jak Maryja: „Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy” (Łk 1,46-47) i w końcu… modląc się do Niego słowami modlitwy, której nauczył nas Jezus Chrystus: „Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie„ (Łk 11,1-4).
Ważne jest jednak, aby modląc się „wejść w relację z Bogiem; na pierwszym miejscu postawić Boga, na drugim dopiero siebie„ (fragm. kazania ks. K.Andrzejewski 7.10.2020). Wtedy to „Owocem ducha [będzie]: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa (Ga , 22-23).