Zdrowaś Maryjo, łaski pełna… są chwile, gdy pojawiają się w naszym życiu słabości, trudności, problemy, choroba. Czasem jest naprawdę ciężko, nie wiadomo czy wyzdrowiejemy, czy rozwiążemy trudny dla nas problem. Życie nas doświadcza. Myślimy wtedy, co możemy zrobić, radzimy się rodziny, przyjaciół, biegamy po specjalistach.
Mnie również w pewnym momencie życie doświadczyło. Pamiętam, że próbowałam długo szukać różnych rozwiązań, odpowiedzi w książkach, u specjalistów. Cały czas analizowałam co robić, co pomoże mi wyjść z choroby. Lekarz zrobił co mógł. Teraz muszę czekać. Czekać… Czekać… Nadszedł dzień, kiedy skończyły mi się już pomysły na walkę z chorobą i siły na podtrzymywanie siebie na duchu. Czułam, że zostałam zupełnie sama na polu walki. Tak jakby wszystkie wojska odjechały, a resztę… ze złości i niezgody na to co się dzieje… odprawiłam sama. Nie wiedziałam co począć. W głowie kotłowała się myśl, że muszę przejść przez to sama. Jestem tylko ja i moja choroba.
Wtedy, w swojej totalnej bezsilności i bezradności, zmęczona i posiniaczona od wewnątrz chorobą, z ufnością zapytałam Boga: “Boże! Co mam robić?” W tym samym momencie usłyszałam: “Tu masz odpowiedź”. Jednocześnie, nie wiem dlaczego, spojrzałam na swoją lewą rękę, w której trzymałam różaniec. Nie pamiętam dlaczego miałam go w ręce. Poczułam, że już nie jestem sama. Bóg pokazał mi rozwiązanie. Rozpoczęłam Nowennę pompejańską.
“Maryja chce się Tobą zaopiekować” – powiedziała moja koleżanka. Miała rację. Maryja przeszła ze mną przez najtrudniejsze chwile. Nie mam pracy, nadal nie wiem czy i kiedy moja walka o zdrowie się zakończy. Nie wiem co jeszcze przede mną, ale wiem, że nie rozstanę się z różańcem. Czuję jakby Pan Bóg zasadził w moim sercu jedno ziarenko różańca, które w tym trudnym czasie rozrosło się, zapuściło korzenie i wierzcie mi, wydaje niesamowicie smaczne owoce. Po prostu pychota! Tyle dobrego z tak małego ziarenka…Pozwólcie Maryi zaopiekować się Wami.